Przyjdą świeże, o jasnych oczach i błękitnej krwi, przyjdą i zastąpią mi drogę, im wodę, ogień, przyjdą lepsze jeszcze i wyjątkowo ambitne, przytnę sobie schowany za zębami język i zmęczone wargi, słowem skargi syknę prosto w południe. Przyjdą jeszcze żywe martwe natury, który to już raz rozpostarte skrzydła, rozpięte za-trzaski. Przyjdą i zgromadzą wokół siebie tłumy, tumany chmur, zakurzą sierpień. Mam palce sine od spojrzeń bezsilnych jak ułamki, okruszki, rozsypane w poduszki senne, rozjaśnione włosy.
Mam dosyć (sporo powodów do
jutra.)
Chłodno, morsko, niebiesko, czaruje O.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz