Spadłam kilka stopni za daleko, wprost w zasadzkę posadzki, zimnej; stopniałam, pnąc się ponad pnie żałobnych wierzb, w wietrze trzeba częściej zatracić wskazówki, ostatkiem otrzeć bez sił kuchenny cyferblat, upadłym pasmem włosów, dopuścić do głosu zatrzaśnięte, trzepoczące kropki, które wyparły kratki, które w zagadki przemieniły każdy bezsen.
Nagminnie, acz międzymiastowo. O słowo między rozmową, z K.
każde ze słów, każdy z przecinków sprawił, że na moim ciele pojawiły się wypustki gęsiej skórki. dziękuję za to.
OdpowiedzUsuńProszę, dziękując w imieniu słów; mam nadzieję, iż udało się uniknąć chronicznych przeziębień... choć czas, niewątpliwie nie sprzyja ozdrowieniu.
OdpowiedzUsuń